Żar ulubionego kamienia - labradorytu, magia światła i warstwy minerałów ukrytych pod powierzchnią. Niekiedy pałające gorącym złotem, a czasem mroźnym błękitem zimowego poranka.
Prezentowane prace zbierane były z ostatniej połowy roku, ze względu na życiowe zawirowania czekały długo na sfotografowanie :)
Medytacyjnie powracam do tematów wcześniejszych, utrwalając małą formę.
Ten kamień ma w sobie moc... Przyciąga i wciąga... A Ty dajesz mu piękne oprawy (i jakże "moje" kolorystycznie! :) )...
OdpowiedzUsuńBrakowało mi Twoich prac...
<3 Jestem cały czas, tylko mało mnie widać kochana.
UsuńUwielbiam Labradoryty a Ty dałaś im przepiękna oprawę!!:)
OdpowiedzUsuńPiękne prace, napatrzeć się nie można ;) Podziwiam misterne wykonanie! :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń