Tkwiąc nadal w uniwersum Tolkiena i błękitno-srebrnej, oszronionej kolorystyce wyhaftowałam nowy wisior. Stado labradorytów rośnie, stonowane barwy też nie chcą mnie opuścić, na warsztacie rozłożone nowe... nic na to nie poradzę :)
W hafcie oprócz sporego labradorytu wykorzystałam lapis lazuli, taśmę cyrkoniową i hematyty.
Keleborn - Srebrne Drzewo, wyhodowany z nasion Telperiona, zasadzony w Tol Eressei - Samotnej Wyspie.
piękny;-) Tolkien jest skarbcem inspiracji, to fakt:-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńTolkien Ci służy! Musisz znaleźć jakieś słuchowisko, żeby móc i słuchać książki i dziergać jdnocześnie:D:D:D
OdpowiedzUsuńPóki co wystarcza mi Trylogia filmowa:) wersja reżyserska. Dziękuję tak w ogóle:)
UsuńPiękny!! uwielbiam Labradoryty a ten oprawiłaś przepięknie.:)
OdpowiedzUsuńPiękny, po prostu piękny! Wyczucie, kunszt, niesamowity warsztat. Ten herringbone po boku (dobrze widzę?), ten trójwymiar na środku... Niezwykła praca, prawdziwa sztuka! Sama sobie nie wierzę że się tak rozpływam ;-)
OdpowiedzUsuńOch:) Serdecznie dziękuję za pozostawiony komentarz. Słuszna uwaga, to herringbone. Bardzo zależało mi na tym, żeby w pracy ukazać delikatnie trójwymiar, cieszę się, że mi się udało. Pozdrawiam.
UsuńPięknie temu labradorytowi w tej oprawie :D
OdpowiedzUsuń